czwartek, 29 marca 2012

Gdy rozum śpi


Sen – stan zupełnego odprężenia, odpoczynek, relaks. Ucieczka od problemów, lekarstwo w chorobie, szybszy bieg czasu. Odpływamy, żeby przenieść się z szarej rzeczywistości do strefy marzeń i fantazji. Nadchodzi sen, lecz czym on jest? Nie chodzi mi o stan w jakim się znajdujemy, tylko o wizje, jakie przedstawia nam mózg w jego trakcie. Nie każdy z nas je pamięta, niektórym wydaje się, ze w ogóle nie śnią, co nie jest prawdą. Gdy przestajemy odbierać sygnały świata realnego, stajemy się widzami naszych indywidualnych seansów, stworzonych przez nas, specjalnie dla nas.
Czy obrazy, które pojawiają się w trakcie naszego snu mają znaczenie? Jest mnóstwo „specjalistów” od interpretacji ich znaczenia dla naszego życia i wpływu na przyszłość. Pomijając publikacje omawiające znaczenia snów, w samym Internecie istnieje mnóstwo stron zajmujących się ich analizą, gdzie wpisując hasło dowiesz się, co oznacza to dla Ciebie.  Z ciekawości wpisałam na trzech losowych w wyszukiwaniu „kura” i teraz nie wiem, czy będę plotkowała o kimś wsadzając nos w nie swoje sprawy, czy czeka mnie szczęście rodzinne i dostatek, czy zmartwienie. Najwyraźniej każdy ze znawców tworzących takie katalogi i spisy widzi moją przyszłość inaczej.
Może to co widzimy w trakcie tego codziennego odpoczynku, to nasze najskrytsze pragnienia, ukryte lęki, wstydliwe fantazji albo niespełnione marzenia. Dostrzegamy siebie zmagających się z problemami, przerażonych lub szczęśliwych. Widzimy ludzi, których twarze są nam bliskie lub z niewyjaśnionych względów zapadły nam w pamięć (nigdy we śnie nie zobaczymy kogoś, kogo nigdy w swoim życiu nie widzieliśmy). Czasem nie pozwala nam to spać spokojnie, czasem chce nam się płakać, gdy sen się skończy, czasem jest nam wstyd, gdy się budzimy, że coś takiego w ogóle mogło nam się przyśnić. Nikomu nie musimy mówić, nie mamy świadków, to co zobaczymy w trakcie snu, o ile nie ucieknie nam z pamięci zaraz po otwarciu oczu, to tajne informacje, o których nikt inny nie wie. Wiedza i doświadczenia, w którą bogaci jesteśmy tylko my.
Są ludzie, którzy trenują kontrolowanie snów, aby te były świadome, zapamiętane i wybrane przez nich. Planują to, co mają zobaczyć. Być może potrafią zdecydować, że nie śnią im się koszmary, tylko same przyjemne chwile, obrazy cudowne, kolorowe, piękne. Może nie budzą się spoceni i przestraszeni, może zawsze zapamiętują wszystko, co zobaczyli, ale czyż nie zabijają uroku ulotności tej chwili? Czy nie lepszy jest element zaskoczenia, możliwość bycia prowadzonym przez własny umysł w miejsca, w które być może nigdy byśmy nie zaglądnęli, gdyby nie nasze skryte myśli wędrujące swobodnie w czasie snu?

sobota, 24 marca 2012

Pieniądze albo życie


Cały czas słuchamy o kryzysie, o tym, że w Afryce ludzie głodują, ze biedne psy ze schroniska i dzieci z domów dziecka potrzebują miłości, ale dopóki problem nie dotyczy bezpośrednio nas, tak naprawdę jest nam to obce. Jedyne co z tego rozumiemy, to fakt, ze wszystko obraca się wokół pieniędzy, które gdzieś są potrzebne i komuś niezbędne do godnej egzystencji. Trzeba pomagać, trzeba oszczędzać, trzeba dawać. A co z nami?
Niestety, często zdarza się tak, ze problem pieniędzy to konflikt rodzinny. I nie zawsze chodzi o ich brak, czasem o walkę o prawo do nich. Nie istnieje coś takiego, jak sprawiedliwy podział w rodzinie, gdzie miłość jest wartością przetargową, która warunkuje dostęp do dóbr materialnych. Kiedy w grę wchodzą pieniądze, rodzina wybiera front, zaopatruje się w argumentacyjną amunicję i niszczy wszelką wiarę w trwałość rodzinnych więzi. Często coś co było już teoretycznie ustalone, coś do czego masz prawo, sytuacja, w której możesz się wypowiedzieć, staje się zagrożeniem dla fundamentów rodziny. Bo jak to będzie, gdy na święta usłyszysz potem, że życzą Ci, abyś podejmowała lepsze decyzje albo zmieniła swoją postawę, bo we spółczesnym świecie empatia tylko może Cię uratować.
Problemu rodzinne nie wpływają na losy świata, nie naprawiają go i nie niszczą, ale często mają destrukcyjny przebieg i krzywdzą najbliższych sobie ludzi. Nikt się nie zajmuje rozpadami rodzin, nikt nie robi badań z których wynikało by, jak często pieniądze są przyczyną utraconych więzi, a wydaje mi się, że niestety często. Strach przed brakiem gotówki kontra wojna rodzinna. Żaden konflikt nie ma takiego wydźwięku, jak ten, który ma miejsce pomiędzy członkami rodziny. Ten typ ciągnie się latami, jest rozpamiętywany, widzisz żal i niechęć w oczach bliskich i nigdy nie jesteś pewien czy wybrałeś dobry front. Co gorsza, ta walka nigdy nie jest wygrana, zawsze coś stracisz.

niedziela, 18 marca 2012

Zabrać się za siebie

Wydaję mi się, że nie tylko ja mam takie odczucia co do wyjątkowej specyfiki czasu. Siedem dni w tygodniu, a każdego czas płynie inaczej. Poniedziałek wcale nie jest najgorszy, ma całkiem dobre tempo jeszcze po weekendzie. Wtorek delikatnie spowalnia, ale da się jeszcze przeżyć. Środa, uff... połowa najgorszego za nami. Czwartek, to już prawie koniec, ale czas jakoś tak bardzo powoli płynie. A piątek to formalność przed wolnym weekendem. Weekend może jest wolny, ale czas ucieka w jego trakcie wyjątkowo szybko. To podejrzane, biorąc pod uwagę fakt, że jakoś w ciągu tygodnia płynie jak za kare.  Czy nasze zegarki przyśpieszają po 15 w piątek i zwalniają dopiero nad ranem w poniedziałek?
I teraz tak, jest niedzielne popołudnie, mam świadomosć, ze pozostało mi jedynie pół dnia, a potem czas wróci do normy (a może to teraz jest normalnie?) i przyjdą obowiązki tygodnia pracującego. A ja jestem zmęczona, byłam na fit ballu, spacerze, w kinie, na imprezie i jeszcze jedna przede mną, a ja bym potrzebowała kolejnych trzech dni na wyspanie się, odpoczęcie, posprzątanie mieszkania, no i przygotowanie się na uczelnie. Z drugiej strony, pewnie gdybym otrzymała choćby jeden, dodatkowy dzień wolnego, wykorzystałabym go na dokładnie to samo, na co wykorzystuje swój weekend. Więc może dobrze, że mamy tylko dwa dni w tygodnia na marnowanie swojego czasu?
Z okazji słońca na niebie, życzę wszystkim miłych, ostatnich chwil weekendu. Wybierzmy się na spacer, odpocznijmy, bo gdybyśmy mieli więcej czasu wolnego, to i tak nic by się nie zmieniło w naszym życiu. No, może więcej byśmy pospali.

środa, 14 marca 2012

Jak zacząć,...

...by szybko nie skończyć?
Wydaje mi się, że blog to dobra forma dla ludzi, którzy mają coś do powiedzenia i którzy potrafią o tym opowiedzieć w sposób ciekawy dla innych. Czy ja jestem taką osobą? Nie wiem, to się chyba okaże. Nigdy zresztą nie planowałam pisać dla większego grona odbiorców, dla kogoś innego niż ja sama, więc nie mam w ogóle pewności czy to się uda. Będę oceniać, krytykować, chwalić, przedstawiać świat takim, jak ja go widzę. Nie mam wybranego tematu i nie zamierzam się ograniczać, choć nie wykluczam, że tak się w pewnym momencie stanie.
Jak zaczęć, żeby szybko nie skończyć? Na razie zacznę i zobaczymy, jak będzie dalej. Zapraszam wszystkich zainteresowanych do śledzenia mojego uzewnętrzniania się.