Cały czas słuchamy o kryzysie, o tym, że w Afryce ludzie
głodują, ze biedne psy ze schroniska i dzieci z domów dziecka potrzebują
miłości, ale dopóki problem nie dotyczy bezpośrednio nas, tak naprawdę jest nam
to obce. Jedyne co z tego rozumiemy, to fakt, ze wszystko obraca się wokół
pieniędzy, które gdzieś są potrzebne i komuś niezbędne do godnej egzystencji.
Trzeba pomagać, trzeba oszczędzać, trzeba dawać. A co z nami?
Niestety, często zdarza się tak, ze problem pieniędzy to
konflikt rodzinny. I nie zawsze chodzi o ich brak, czasem o walkę o prawo do
nich. Nie istnieje coś takiego, jak sprawiedliwy podział w rodzinie, gdzie
miłość jest wartością przetargową, która warunkuje dostęp do dóbr materialnych.
Kiedy w grę wchodzą pieniądze, rodzina wybiera front, zaopatruje się w
argumentacyjną amunicję i niszczy wszelką wiarę w trwałość rodzinnych więzi.
Często coś co było już teoretycznie ustalone, coś do czego masz prawo,
sytuacja, w której możesz się wypowiedzieć, staje się zagrożeniem dla
fundamentów rodziny. Bo jak to będzie, gdy na święta usłyszysz potem, że życzą
Ci, abyś podejmowała lepsze decyzje albo zmieniła swoją postawę, bo we
spółczesnym świecie empatia tylko może Cię uratować.
Problemu rodzinne nie wpływają na losy świata, nie
naprawiają go i nie niszczą, ale często mają destrukcyjny przebieg i krzywdzą najbliższych
sobie ludzi. Nikt się nie zajmuje rozpadami rodzin, nikt nie robi badań z
których wynikało by, jak często pieniądze są przyczyną utraconych więzi, a
wydaje mi się, że niestety często. Strach przed brakiem gotówki kontra wojna
rodzinna. Żaden konflikt nie ma takiego wydźwięku, jak ten, który ma miejsce
pomiędzy członkami rodziny. Ten typ ciągnie się latami, jest rozpamiętywany,
widzisz żal i niechęć w oczach bliskich i nigdy nie jesteś pewien czy wybrałeś
dobry front. Co gorsza, ta walka nigdy nie jest wygrana, zawsze coś stracisz.
1 komentarze:
Twój wpis zmienił moje dotychczasowe życie! Jest niezwykły, po prostu finezja i iluzja!
Prześlij komentarz